🏅 Nigdy Nie Wiesz Kto Jest Po Drugiej Stronie

Bezpieczny internet. Nie wiadomo kto jest po drugiej straonie. Nigdy nie wiesz z kim rozmawiasz. Nie podawaj swoich danych!!!. W Internecie posługuj się tylko Nickiem i nigdy nie podawaj swoich danych osobowych, takich jak imię, nazwisko, numer telefonu, adres domowy, czy numer szkoły. 493 views • 13 slides Nigdy nie wiesz kto jest po drugiej stronie. Być może osobą, która chce dołączyć do Twojej tablicy jest konkurencja i tylko czeka, aby udostępnić na Twojej tablicy treści, które zostaną zbanowane przez Pinterest. Uważaj na fałszywe konta. Jeśli widzisz konta znanych osób, zachowaj szczególną ostrożność. Zamówienie wysyłkowe oznacza, że po dokonaniu zakupu książka Czy wiesz, dlaczego nie wiesz, kto jest prezydentem Szwajcarii? zostaje dostarczona bezpośrednio do adresu podanego przez klienta, do Paczkomatu®, automatu paczkowego, zazwyczaj za pośrednictwem firmy kurierskiej lub Poczty Polskiej. Klient nie musi osobiście odbierać W takich sytuacjach ofiary – nie zdając sobie sprawy, że nimi są – czują się zobowiązane pomóc osobie, którą zaczęły darzyć uczuciem. Po czym poznać, że osoba, z którą piszemy, nie jest prawdziwa? Gdy w grę wchodzą emocje, bardzo ciężko zorientować się, czy druga strona jest w 100% szczera w stosunku do nas. Najpiękniejsze cytaty o uśmiechu. Dobry śmiech jest niczym promień słońca w domu. William Makepeace Thackeray. Nigdy nie przestawaj się uśmiechać, nawet jeśli jesteś smutny, ponieważ nigdy nie wiesz, kto może się zakochać w twoim uśmiechu. Gabriel García Márquez. - Nie wierzę, że postrzeliłaś Derek'a - żachnął się pod nosem. - Wiedziałam, że się zagoi. Allison nie miałaby takiego przywileju, gdyby się na nią rzucił. Proszę, nie miej mi tego za złe, on tylko chciał mnie bronić - powiedziałam, kierując ostatnie słowa w stronę dziewczyny aby w jakikolwiek sposób bronić Derek'a. Nie powiem ci, że nie ma za co, bo jest i to nie jest małostkowa sprawa. Victoria ma połamane żebra, skręconą nogę i Bóg wie co jeszcze. Nawet lekarze do końca nie wiedzą co jej jest. - Nie chciałem po prostu, żeby jakiś przypadkowy koleś, który teraz jest w niej zakochany po uszy, później zrobił jej krzywdę, rozumiesz.? Jest to najszybszy sposób poszukiwania jakichkolwiek danych o firmach. Treść maila z propozycją współpracy. Masz już wszystkie dane, a więc czas się zabrać za pisanie wiadomości. Maila najlepiej rozpocząć od zwrotu Szanowni Państwo. Jest to forma bezpieczna, ponieważ w większości przypadków nie wiesz, kto odczyta wiadomość. Bezpieczeństwo w internecie Nigdy nie otwieraj wiadomości od obcych osób Nigdy nie ujawniaj swojego prawdziwego imienia i nazwiska Nigdy nie udostępniaj swoich •Pamiętaj, że nigdy nie możesz mieć pewności, z kim rozmawiasz w Internecie. Ktoś, kto podaje się za Twojego rówieśnika, w rzeczywistości może być dużo starszy i mieć wobec Ciebie złe zamiary. Nigdy nie wiadomo, kto jest po drugiej stronie! •Spotkania z osobami poznanymi w Internecie mogą być niebezpieczne! O każdej Nigdy nie wiesz czy osoba, z którą piszesz, która wydaje się twoim przyjacielem jest z tobą szczera, dlatego nie zwierzaj jej się w wiadomościach, ponieważ może je rozesłać do innych znajomych i możesz stać się pośmiewiskiem całej szkoły i nie tylko. Nie ufaj osobą spotkanym w internecie dopóki dobrze ich nie poznasz. Wiesz, Sucharku – mówił – to będzie co innego, niż leżeć tu i kaszleć, i chorować, i nigdy nie móc się bawić. Jonatan nazywał mnie Sucharkiem. Nazywał mnie tak, kiedy jeszcze byłem całkiem mały, a jak któregoś razu spytałem dlaczego, powiedział, że dlatego, że bardzo lubi sucharki, zwłaszcza takie jak ja. 3G0U. GłównaPoczekalniaVideo TOP Generator Dodaj hopa Poprzedni Następny Nigdy nie wiesz kto jest po drugiej stronie kabla 0 43 Kopiuj link Dodaj do ulubionych Dodaj do przyjaciół Dodano przez: Rutyniarz Komentarze Zobacz również: Karta Karta dodano przez: marcinka84 2022-07-30 0 39 Kopiuj link Komentuj Dodaj do ulubionych Dodaj do przyjaciół Tymczasem za oknem Tymczasem za oknem dodano przez: djmaniek12 2022-07-30 0 24 Kopiuj link Komentuj Dodaj do ulubionych Dodaj do przyjaciół Tony złota spadły z nieba po awarii w rosyjskim samolocie - Tony złota spadły z nieba po awarii w rosyjskim samolocie - dodano przez: 2018-03-19 38 Kopiuj link Komentuj Dodaj do ulubionych Dodaj do przyjaciół Idealny piątek Idealny piątek dodano przez: paurynka 2022-07-30 0 53 Kopiuj link Komentuj Dodaj do ulubionych Dodaj do przyjaciół Zbierz je wszystkie Zbierz je wszystkie dodano przez: ADAMS86MCE 2022-07-30 0 27 Kopiuj link Komentuj Dodaj do ulubionych Dodaj do przyjaciół Wiem, że nic nie wiem Wiem, że nic nie wiem dodano przez: cinas1 2022-07-30 0 44 Kopiuj link Komentuj Dodaj do ulubionych Dodaj do przyjaciół Smocze łuski Smocze łuski dodano przez: bykus15 2022-07-30 0 60 Kopiuj link Komentuj Dodaj do ulubionych Dodaj do przyjaciół Coraz gorzej Coraz gorzej dodano przez: Mazik 2022-07-30 0 55 Kopiuj link Komentuj Dodaj do ulubionych Dodaj do przyjaciół Oznakowani Oznakowani dodano przez: szatan6661981 2022-07-30 0 46 Kopiuj link Komentuj Dodaj do ulubionych Dodaj do przyjaciół Kiedy media poruszają temat self-publishingu, najczęściej robią to w kontekście zysku. Jest ktoś choć trochę zainteresowany rynkiem wydawniczym, kto nie wie jak duża przepaść dzieli wynagrodzenie dla autora z jednego sprzedanego egzemplarza w modelu self-publishingowym i w wariancie z wydawcą? Tak? To w skrócie: we współpracy z dużym wydawnictwem, przy dobrych wiatrach, dostajesz 10% z ceny sprzedaży, wydając się samemu od 50% w górę. Zakładając, że średnia cena książki w Polsce to 40zł, w pierwszej opcji są to maksymalnie 4 zł brutto, w drugiej minimum 20. Najczęściej jednak 3zł przy wydawnictwie i 30zł przy publikowaniu się samemu. Spora różnica? No, raczej. W pierwszym wariancie nie starcza Ci nawet na 2forU w Maku, w drugim możesz zabrać koleżankę na Happy Meala i jeszcze zostanie Ci na oranżadę. Jest tylko jedna kwestia, która często bywa przemilczana przy huraoptymizmie związanym z zyskami w self-publishingu: koszty. Autor wydając się samemu ponosi WSZYSTKIE koszty. Zarówno „Lunatyków” jak i „To tylko seks” wydałem samodzielnie, tak że trochę o kosztach wiem. Jaki koszt powstania książki ponosi autor przy self-publishingu? (wszystkie poniższe kwoty, to wyliczenia oparte na mojej ostatniej powieści – „To tylko seks” – liczącej 300 000 znaków i podane są wraz z VATem, w zależności od typu książki, objętości i poziomu tekstu, poszczególne składowe mogą pójść w górę lub w dół) Redakcja. Z punktu widzenia czytelnika kwestia najistotniejsza, z punktu widzenia autora temat często pomijany. Dzięki dobrej redakcji z piramidalnych głupot może powstać książka całkiem znośna. To redaktor odpowiada za wyłapanie nielogicznych zachowań bohaterów, rozmijania się z realiami, czy wycięcie fragmentów ciągnących się w nieskończoność rozdziałów. Redakcja jest jak dobry warsztat samochodowy – z Poloneza Caro może zrobić samochód. Niestety, wielu autorów przekonanych o swym geniuszu, nawet nie dopuszcza do siebie myśli, że ich tekst mógłby wymagać poprawek. Odpuszcza redakcję wierząc, że ich książka to Bentley Continental, gdy w rzeczywistości to bity Fiat Multipla. Ile to kosztuje? Profesjonalna redakcja w Twardej Oprawie, prowadzonej przez Kingę Rak, to około 2 300zł. Korekta. To nie tylko przecinki. To również zapis dialogów, liczb, dat, nazw własnych i drugie sito wyłapujące wszelkie błędy. Ile to kosztuje? Korekta, w tym samym miejscu co wyżej, to około 1 600zł. Okładka. W kwestii promocji i sprzedaży kluczowy element. Stare góralskie przysłowie mówi „nie oceniaj książki po okładce”. Realia rynku mówią „z brzydką okładką książki nie sprzedasz”. W środku możesz mieć materiał na Paszport Polityki, ale jeśli opakowanie będzie odstraszać, to nikt się o tym nie dowie. Możesz się wściekać i przeklinać stwórcę, ale właśnie tak to działa. Dlatego nie warto przycinać na dobrym grafiku, czy ilustratorze, zwłaszcza, że nie są to wyjątkowo drogie rzeczy, a jeśli projekt faktycznie będzie ładny, ludzie sami będą wrzucać zdjęcia książki na Instagrama, robiąc Ci darmową promocję. Wyjątkiem są tu czytelnicy kryminałów – im bardziej okładka przypomina sklejkę w Paincie, tym większe prawdopodobieństwo, że kupią dany tytuł. Ile to kosztuje? U Agaty Dębickiej piękna okładka oparta na ilustracji to około 1 200zł. Skład. Czyli to jak tekst wygląda po wydrukowaniu. Konkretnie, to jak wygląda strona tytułowa rozdziału – czy są wodotryski, upiększacze, cudawianki? Jak wygląda strona w środku rozdziału – jakie marginesy, interlinia, numerowanie, tytuł rozdziału w rogu, nazwisko autora w drugim, telefon do Telepizzy w trzecim? Podzielenie zdań na linijki, tak by między wszystkimi słowami był dokładnie takim sam odstęp. Ile to kosztuje? Sprawny i fachowy skład w Zuchowym Studiu to około 700zł. Druk. W przypadku powieści, w której rdzeniem jest słowo pisane, najczęściej jedyny kolorowy element to okładka, przez co koszt druku jest stosunkowo niewielki. W zależności od liczby stron i rodzaju papieru jaki wybierzemy, to od 4 do 7 złotych za egzemplarz przy nakładzie 1000 sztuk. Przy tematach gęściej ilustrowanych, typu poradnik z obrazkami, robi się z tego kilkanaście złotych, a przy książkach dla dzieci, czy publikacjach kulinarnych, cena dochodzi do kilkudziesięciu złotych. Czyli na granicy opłacalności. Ile to kosztuje? Za druk 1100 egzemplarzy „To tylko seks” liczących 280 stron, z okładką z kredą matową 300 gram i papierem w środku ecobook 80 gram, zapłaciłem 5500zł w Drukarni Sowa. Jaki koszt promocji książki ponosi autor przy self-publishingu?? Strona sprzedażowa. Po okładce to chyba najważniejszy element całego self-publishingu. Jeśli zastanawiasz się, czy warto ją mieć, to znaczy, że absolutnie nie masz pojęcia o sprzedaży. Mamy XXI wiek, algorytm Facebooka wie o Tobie więcej niż własna matka, a pogodę częściej sprawdzasz wpisując nazwę miasta w Google, niż wyglądając za okno. Jeśli nie da się czegoś znaleźć w wyszukiwarce, to znaczy, że nie istnieje. A niełatwo sprzedać coś, czego nie ma. Strona sprzedażowa to wizytówka Twojej książki w sieci i jednocześnie Twoja własna księgarnia. Miejsce, w którym potencjalny czytelnik może ją obejrzeć, dowiedzieć się co jest w środku i przede wszystkim kupić. To, jak będzie wyglądała, ile treści na niej umieścisz i w jakiej formie, a przede wszystkim, czy w ogóle się otworzy, decyduje o tym, czy ktoś kliknie magiczny przycisk „zamów”, a potem „zapłać”. Widziałem naprawdę wiele stron sprzedażowych powstałych na zlecenie, wydawać by się mogło, dużych i poważnych wydawnictw, a wyglądały jak śniadanie po przejściu przed układ pokarmowy. I zgadnij: co? Nie kupiłem tych książek, mimo że byłem nimi zainteresowany. Zaryzykowałbyś obiad w restauracji, która z zewnątrz wygląda jak melina? Ile to kosztuje? Responsywna strona internetowa z podpiętymi płatnościami, regulaminami, wizualizacjami książki i wsparciem technicznym, to 3000zł u Andrzeja Kozdęby z Brave New. Film promocyjny. Żyjemy w dobie treści wizualnych z naciskiem na wideo, dlatego Youtube już lata temu zaorała blogosferę pod kątem zasięgów, a Instastories jest trendującą formą komunikacja. To pierwszy powód, dla którego powinieneś mieć film opowiadający o Twojej książce. Drugi jest taki, że jeśli zdecydowałeś się napisać powieść, czyli najtrudniejszą formę literacką z punktu widzenia promocji, to zwiastun filmowy jest najsensowniejszym pomysłem, żeby pokazać „co jest w środku”. W przypadku poradników sprawę załatwia wrzucenie spisu treści, w przypadku biografii pokazanie facjaty osoby, której dotyczy książka. Przy beletrystyce niestety to nie działa. Stawanie na głowie i kręcenie się wokół własnej osi również. Mając do czynienia z fabułą możemy oczywiście pokazać czytelnikom jej fragmenty, ale działa to głównie na osoby, które są już na tyle zainteresowane danym tytułem, by poświęcić swój czas na czytanie. Większość chce, żeby przekazać im w maksymalnie kilkudziesięciosekundowym skrócie „o czym to, do cholery, jest?” . I na to pytanie zrozumiale odpowiada film. Ile to kosztuje? U Michała Sulicha z Salty Skills Films, wideo do internetu z dwoma aktorami, lektorem i scenariuszem nawiązującym do książki, to 4000zł. Grafiki promocyjne. Sam film, to oczywiście za mało. Żeby kampania promująca Twoją książkę miała sens, czyli żeby ktoś ją kupił, materiałów promocyjnych potrzebujesz przynajmniej kilkanaście. Zazwyczaj odbiorca musi spotkać się kilka razy z informacją o produkcie, żeby w ogóle odnotował jego istnienie, przekonanie go do podjęcia decyzji zakupowej wymaga jeszcze większej aktywności. W trakcie przedsprzedaży „To tylko seks” publikowałem zarówno filmy promocyjne, materiały od patronów, zdjęcia książki, fragmenty tekstu, jak i grafiki przedstawiające bohaterów powieści, a i tak wiem, że powinienem zrobić więcej. Ile to kosztuje? Koszt 7 ilustracji z sylwetkami bohaterów, narysowanych przez Agatę Dębicką, to 1500zł. Sesja zdjęciowa. Po co i na co to komu? Profesjonalne zdjęcia autora i książki przydadzą się: a) na stronę internetową, bo selfie w kiblu średnio uwiarygadnia Cię przed potencjalnymi czytelnikami b) do mediów społecznościowych, by pokazać ludziom, że książka nie jest tylko wizualizacją sklejoną w Photoshopie, ale naprawdę istnieje c) do mediów nie-społecznościowych, żeby miały co pokazać w artykule, kiedy informacja prasowa o Twojej książce powali ich na kolana i będą chcieli o niej napisać, a fota zrobiona tosterem w nieoświetlonej piwnicy średnio będzie się nadawać d) dla patronów, bo wiesz, że powinieneś mieć patronów medialnych książki i to, jak zaprezentują ją w swoich kanałach, wpłynie na to, ile sztuk zejdzie w przedsprzedaży? Ile to kosztuje? Profesjonalna sesja zdjęciowa u uzdolnionego Marcina Malickiego, to 1400zł. Reklama na Facebooku. Za darmo umarło. To że Facebook nie pobiera opłaty za założenie profilu promującego Twoją działalność, nie znaczy, że jest instytucją charytatywną. Nawet jeśli masz turbozaangażowaną społeczność, to na pewnym etapie za dotarcie do niej trzeba zapłacić. Zwłaszcza za dotarcie z komunikatem sprzedażowym. Ile to kosztuje? Od 1 grosza, do nieskończoności, przy czym sugerowałbym mieć większy budżet na sponsorowanie treści niż mniejszy. Wydając „To tylko seks” zakładałem, że reklama na Facebooku będzie mnie kosztować 3000 złotych, co w moich wyliczeniach było optymalnym budżetem. Skończyło się na tysiącu, ponieważ przez „seks” w tytule, algorytm stwierdził, że próbuję sprzedać usługi dla dorosłych i banował mi reklamy. Coś jeszcze? Tak. Pół roku pracy Mało kto bierze to pod uwagę, ale powieści ani nie piszą, ani nie wydają się same. To praca na pełen etat, a tuż przed premierą, bywa, że i na półtora etatu. Wszystkie działania, które wymieniłem wyżej musisz zaplanować, najlepiej równolegle z pracą nad tekstem, a przede wszystkim znaleźć osoby, które je zrealizują. Trafić na niekompetentnych ludzi, którzy powiedzą, że postawią Ci stronę sprzedażową za dwie stówki, po czym skasują zaliczkę i przestaną odpisywać na maile, jest naprawdę łatwo. Trudno za to opanować emocje w momencie, kiedy dochodzi do Ciebie, że straciłeś półtora miesiąca i znów jesteś w punkcie wyjścia, bo chciałeś oszczędzić kilka złotych. Przy „Lunatykach”, mimo że był to mój debiut wydawniczy, zaliczyłem tylko kilka małych wpadek, a całość pracy nad książką zajęła mi 12 miesięcy. Napisanie i wydanie „To tylko seks” trwało połowę tego czasu. Z jednej strony, dlatego że nie była to taka kobyła jak mój debiut („Lunatycy”, to ponad 600 000 znaków!), a z drugiej, dzięki doświadczeniu i wiedzy jak wygląda cały proces i gdzie są punkty zapalne, potrafiłem go zoptymalizować. Choć i tu nie obyło się bez potknięć i zarwanych nocy. Ile to kosztuje? W zależności od kosztów życia w danym mieście, może to wyglądać różnie, 6 miesięcy w Krakowie w standardzie nie-studenckim, to od 15 000zł wzwyż. To ile w końcu kosztuje ten cały self-publishing? Sumując wyliczenia, które podałem powyżej, same koszta podwykonawców to 22 200zł brutto, przy czym, są to oczywiście ceny dla osób z ulicy. U mnie suma faktur stanęła na 14 900zł, bo z większością wymienionych wyżej osób znam się osobiście i część wykonała swoją pracę za półdarmo, za co jestem im ogromnie wdzięczny. Licząc więc całkowity koszt wydania „To tylko seks” (niecałe 300 000 znaków, 1100 sztuk nakładu) po stawkach rynkowych i wliczając w to koszt swojej pracy, a konkretnie pół roku życia w jednym z największych polskich miast, dobijamy do 37 200zł brutto. Mało? Dużo? Ciekaw jestem Twojej opinii. zdjęcia w nagłówku pochodzą od czytelników, którzy opisali je hashtagiem #jestempatronem na Instagramie W poszukiwaniu drugiej połówki wielu samotnych próbuje różnych dróg. Jedną z nich są z pewnością randki internetowe. Pierwsze spotkanie z poznanym w sieci człowiekiem jest często stresujące. Nawiązując kontakty w sieci, zwykle nie zastanawiamy się Portale randkowe W poszukiwaniu drugiej połówki wielu samotnych próbuje różnych dróg. Jedną z nich są z pewnością randki internetowe. Pierwsze spotkanie z poznanym w sieci człowiekiem jest często stresujące. Nawiązując kontakty w sieci, zwykle nie zastanawiamy się nad niebezpieczeństwem. Aby tego uniknąć, należy przestrzegać kilku prostych zasad. Jak poznać w sieci drugą połówkę i nie wpaść w tarapaty? / fot. fotolia 1. Uważaj na osoby, które prezentują się zbyt perfekcyjnie. Pamiętaj, że osoba, z którą podejmujesz kontakt, może nie być tą, za którą się podaje. Zaufaj swojej intuicji! Jeżeli cokolwiek w zachowaniu Twojego korespondenta wyda Ci się podejrzane – zrezygnuj z dalszej znajomości. 2. Pilnuj swojej prywatności. Nie ujawniaj swoich danych, ponieważ nie masz pewności kto siedzi po drugiej stronie. Jeśli je ujawnisz, nie będziesz mogła już tego wycofać. 3. Poproś o zdjęcia osoby, z którą rozmawiasz. Najlepiej, aby były one wyraźne, wtedy będziesz mógł stwierdzić czy dana osoba rzeczywiście istnieje. Unikniesz rozczarowania, jakie niesie ze sobą zaangażowanie się w znajomość z kimś, kto być może wcale nie jest osobą realną. 4. Zaufaj swojej intuicji! To zależy wyłącznie od Ciebie, czy uznasz kogoś za godnego Twojego zaufania, szczerego. Postaraj się nie wiązać wielkich nadziei już z pierwszą zawartą w Internecie znajomością. Nie ignoruj więc swojej intuicji. W Internecie możesz spotkać się z różnymi osobami. 5. Zwracaj uwagę na słowa. Unikaj podrywaczy! Zwróć także uwagę na próby wywierania na Tobie presji oraz kontrolowania Cię. Obserwuj, czy występują jakiekolwiek przejawy agresji. Te symptomy powinny wzbudzić Twój niepokój i wzmóc Twoją ostrożność. 6. Jeżeli masz zamiar umówić się „w realu”, wybierz do tego celu miejsce publiczne. Będziesz mogła czuć się bezpiecznie i swobodnie i w każdej chwili będziesz mogła zakończyć spotkanie. 7. Przed pójściem na randkę z osobą poznaną przez Internet, najpierw dobrze ją poznaj. Postaraj dowiedzieć się o niej jak najwięcej oraz poznać Wasze wspólne zainteresowania. Każdego dnia wiele osób na całym świecie poszukuje swojej drugiej połówki. Czasem ludzie szukają miłości na całe życie, innym razem szukają przelotnego romansu czy dzikiej przygody. W sieci czyha na nich niestety wiele niebezpieczeństw. Może okazać się, że informacje na profilu danej osoby są sprzeczne. Bądźmy czujni na te pułapki. Nie angażujmy się zbyt szybko emocjonalnie z osobą, która w stu procentach nie spełnia naszych oczekiwań. Niestety nie ma jednej, sprawdzonej zasady, która pozwoliłaby ustrzec się przed kłamcami, oszustami, flirciarzami. Pozostaje nam tylko zdrowy rozsądek. Pamiętaj, że to, jak potoczy się Twoja dalsza znajomość, zależy przede wszystkim od Ciebie. Warto podchodzić o tego z dystansem. Najlepiej spotkać się „w realu”, aby lepiej poznać drugą osobę i sprawdzić, czy warto kontynuować znajomość. Pisząc z druga osobą, musisz zwracać uwagę na to, co do niej piszesz, bo przecież nie masz pewności kim ona jest. Nawiązując kontakty przez Internet jesteśmy bardziej otwarci niż w rzeczywistości. Czasem mówimy zbyt wiele i zbyt wcześnie. Często nowa osobę traktujemy jak kogoś bliskiego, nie mając pewności kim ona jest. Bez namysłu podajemy swój numer telefonu oraz adres, nie zważając na niebezpieczeństwa jakie mogą temu towarzyszyć. Czasami wrzucamy za dużo naszych zdjęć do Internetu. Ktoś, bez naszej zgody, może je wykorzystać, przerobić, wstawić na inny portal. Portal randkowy to tylko narzędzie, dzięki któremu zawierasz nowe znajomości, miło spędzasz czas, ale także możesz znaleźć miłość. Internet i portale randkowe to dziś do doskonały sposób na zawieranie nowych znajomości. Często znajomość z portalu internetowego przeradza się w przyjaźń albo związek. We współczesnym zabieganym świecie portale internetowe są formą kontaktu, która ułatwia poznanie się. Jednak nie powinny być jednym sposobem poznawania ludzi. Klaudia Lekston Cyberprzestępczość to nie tylko skomplikowane ataki hakerskie, wymierzone w wielkie korporacje czy publiczne instytucje. To także zwykłe oszustwa, takie jak podszywanie się pod inną osobę czy kradzież sesji. I co najgorsze – są one bardzo skuteczne. Wiele użytkowników zapomina o tym, że nigdy nie wiemy kto siedzi po drugiej stronie ekranu. Czy faktycznie jest to pracownik banku lub pracownik firmy Microsoft? Nie możemy mieć pewności tylko dlatego, że w taki sposób się nie wiadomo, kto jest po drugiej stronie – stare hasło wciąż aktualneKilkanaście lat temu bardzo medialnym wydarzeniem była promocja kampanii “Nigdy nie wiadomo, kto jest po drugiej stronie”. Był to pierwszy projekt zrealizowany w ramach kampanii „Dziecko w Sieci”. Wiele osób z pewnością kojarzy spot, w którym starszy mężczyzna przedstawiał się nowopoznanej w sieci nastolatce jako 12-letni Wojtek. Choć świadomość społeczna znacząco wzrosła od czasu startu kampanii, to jednak bezpieczeństwo w sieci nadal jest aspektem często bagatelizowanym przez zwykłego użytkownika – zarówno dzieci, jak i skupimy się dziś na osobach dorosłych. A w zasadzie na ich kontach bankowych i danych, które ze względu na zaniedbania bezpieczeństwa są narażone na ataki hakerskie. Zasada “nigdy nie wiadomo, kto jest po drugiej stronie” nie dotyczy tylko dzieci – choć im w internecie grozi szczególne niebezpieczeństwo, przez co wymagają dodatkowej ochrony. Ale Ty jako dorosły i odpowiedzialny użytkownik nie możesz zapominać, że osoba podająca się w mailu jako pracownik banku wcale nie musi nim w sieci – kto jest kim?Jak więc weryfikować, kto siedzi po drugiej stronie ekranu? Nie zawsze jest to możliwe, ale klucz do sukcesu to racjonalność. Pamiętaj, że jeśli dana oferta jest zbyt piękna, aby była prawdziwa – to z pewnością nie jest prawdziwa. Z kolei maile ponaglające do pilnej zapłaty niewielkiej kwoty, aby nie zostały naliczone odsetki, także najprawdopodobniej nie są wysyłane przez do tej zasady może jednak nie wystarczyć. Z tego powodu warto rozważyć wdrożenie rozwiązania, które gwarantuje niemal 100% skuteczność – czyli biometrii behawioralnej. Precyzyjnie rozpoznaje ona, kto jest (a kto nie) uprawniony do korzystania z danego konta czy systemu. Nasze zachowania pośrednio definiują nas samych – ruchy myszką czy tempo pisania na klawiaturze każdego człowieka jest inne. Nawet minimalne różnice bez problemów wychwytuje jednak algorytm biometrii użytkownika za pomocą jego zachowańBiometria behawioralna jest składnikiem MFA, czyli uwierzytelniania wieloetapowego. Jej działanie opiera się na budowaniu modeli behawioralnych dla danego użytkownika. Każdy z nich może mieć do dwóch modeli, które definiują jego standardowe zachowania. W trakcie korzystania z konta czy systemu chronionego przez biometrię behawioralną, algorytm analizuje zgodność zmiennych z aktualnymi czynnościami podejmowanymi przez użytkownika. Jeśli wykryje niezgodność – natychmiast przerywa technicznych sposobem na zdefiniowanie danego użytkownika jest analiza urządzeń, z których korzysta. Tak właśnie działa Device Fingerprinting, czyli rodzaj biblioteki danych, która działa na wszystkich przeglądarkach internetowych i analizuje każde urządzenie podpięte do danego systemu. Jeśli dostrzeże anomalię, natychmiast reaguje zgodnie z zaimplementowaną logiką się przykładem: Pani Aleksandra zawsze loguje się do konta w systemie CRM swojej firmy z laptopa marki Dell. Nagle następuje próba logowania z zupełnie innego urządzenia, które nie jest zapisane w bibliotece Device Fingerprinting. System wysyła wtedy sygnał do działu bezpieczeństwa lub samodzielnie blokuje dostęp – zależnie od preferencji użytkowników. Wdrożenie Device Fingerprinting znacząco redukuje zagrożenie zewnętrznych definiuje użytkownika? Jego zachowanie i posiadane urządzeniaNigdy nie wiesz, kim jest osoba po drugiej stronie ekranu – ale możesz dowiedzieć się, kim nie jest. Połączenie biometrii behawioralnej z Device Fingerprinting zapewnia niemal stuprocentowe bezpieczeństwo i ochronę przed cyberprzestępczością ze względu na ciągłe uwierzytelnianie zachowań oraz urządzeń, z których korzysta dany użytkownik. Lepiej zapobiegać, niż leczyć – a szczególnie w kontekście fraudów czy kradzieży danych. Kampania medialna prowadzona pod hasłem „Nigdy nie wiadomo, kto jest po drugiej stronie” to pierwszy projekt zrealizowany w ramach kampanii „Dziecko w Sieci”. Akcja poświęcona została problemowi uwodzenia dzieci w Internecie i rozpoczęła w Polsce dyskusję na temat tego problemu. Dzięki dużemu zaangażowaniu mediów kampania uzyskała widoczność na poziomie ponad 70% ogółu Polaków (Gemius 2005). W dobie elektroniki i globalizacji dostęp do sieci to rzecz oczywista. Jednak, jak wszystko, jest również siedliskiem wielu zagrożeń, szczególnie dla najmłodszych, mało świadomych użytkowników. Anonimowość użytkowników staje się przynętą dla pedofilów, złodziei, porywaczy, którzy wykorzystując naiwność i łatwowierność dzieci, często wyrządzają im krzywdę. Kampania ma nie tylko uwidocznić problem uwodzenia dzieci w sieci, ale również spowodować, że będzie to temat rozmów i działań organizacji państwowych, usprawni ściganie przestępców oraz spowoduje, że rodzice będą mieli większy wgląd w wirtualny świat swoich dzieci, bo przecież nigdy nie wiadomo, kto jest po drugiej stronie. W ramach kampanii od lutego do czerwca 2004 roku prezentowane były reklamy telewizyjne, radiowe, prasowe oraz zewnętrzne. Do akcji włączyło się, 8 ogólnopolskich stacji telewizyjnych, 19 stacji radiowych, 33 tytuły prasowe (ponad 120 publikacji reklamy), oraz blisko 200 portali i serwisów internetowych. Reklama zewnętrzna (billboardy oraz plakaty przystankowe) eksponowana była w 18 największych miastach Polski. Organizatorzy przygotowali również scenariusze zajęć na podstawie, których nauczyciele i wolontariusze przeprowadzili zajęcia dla ponad 30 tys uczniów szkół podstawowych i gimnazjów. Spot telewizyjny wykorzystany w kampanii prezentujący rozmowę na czacie pomiędzy dziewczynką (Ania) i dorosłym mężczyzną podającym się za jej rówieśnika (Wojtek) wykorzystywany jest w materiałach telewizyjnych dotyczących przypadków pedofilii w internecie. Kampania „Dziecko w Sieci”, przygotowana we współpracy z agencją VA Strategic Communications, została przetłumaczona i zrealizowana w Bułgarii, na Słowacji, oraz na Łotwie. W drugim etapie kampanii w styczniu 2005 roku uruchomiono Hotline do zgłaszania treści nielegalnych w internecie – oraz stworzono edukacyjny projekt dla dzieci i młodzieży Zgodnie z wynikami badań, przeprowadzonych przez Fundację Dzieci Niczyje, w Polsce ponad 92% dzieci używających Internetu korzysta z serwisów umożliwiających komunikację on-line. 87% dzieci podaje obcym swój adres e-mail 64% dzieci podaje obcym swój numer telefonu 42% dzieci podaje obcym adres zamieszkania 44% dzieci przesyła obcym swoje zdjęcie 25% dzieci spotyka się z obcymi „poznanymi” w Internecie. A. Kropelnicka

nigdy nie wiesz kto jest po drugiej stronie